National Geographic Extra (Bookazine Traveler) 1/2026
Wydanie pojedyncze
Khaosan Road budzi się do życia, gdy tylko gaśnie słońce. Ta niepozorna ulica jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeobraża się w rozrywkowe serce Bangkoku. Rozbłyska milionami kolorowych lampek, których girlandy zwisają nad głowami niczym wibrujące baldachimy, dekorując restauracje, sklepy i nocne kluby. Zewsząd dobiega muzyka: hip-hop, reggae, pop, a że każdy tu słucha czegoś innego, i to na cały regulator, ten harmider jest nie do opisania, ale ja go po prostu uwielbiam. Salony masażu z powystawianymi na zewnątrz leżakami mieszają się z salonami tatuażu i piercingu. Obok nich można pomalować dłonie i stopy henną, przedłużyć włosy czy rzęsy. Te z kolei sąsiadują ze szwalniami obiecującymi uszycie garnituru na miarę w ciągu zaledwie jednego dnia. A do tego wszechobecne, nie do pominięcia stragany na kółkach. Prawdziwa esencja azjatyckiej ulicy, a Bangkok to przecież światowa stolica street foodu. Zewsząd atakuje nas jedzenie w niesamowitej różnorodności: świeżo wyciskane soki, słodkie, smażone w cieście banany, a dla odważnych tarantule i inne owady. Niektórzy odnajdują się na skąpanych słońcem plażach Ameryki Łacińskiej, wspinają się na góry w Ameryce Północnej czy wpadają w trans afrykańskiej sawanny, oddając hołd jej pierwotnemu pięknu. Choć każdy z tych kierunków jest wyjątkowy, kiedy jednak zbliżają się wakacje, moje myśli niemal automatycznie biegną w kierunku Azji. Być może wynika to z niesamowitej łatwości podróżowania, ze smaku ulicznego jedzenia, niezliczonych i różnorodnych atrakcji, jakie tam na nas czekają. A może z pewności, że mogę liczyć na ten ciepły i niewymuszony uśmiech mieszkających tam ludzi. Cieszę się więc, że w tym wydaniu specjalnym Travelera zapraszamy Was do Azji, może również dla Was jest ona, albo stanie się, celem kolejnej, zainspirowanej przez nas podróży.