Czas zaprzyjaźnić się z owadami
Nie znam nikogo, kto by je lubił. Bo komary irytują. Ich bolesne, swędzące ukłucia są zmorą naszych wypraw na łono natury. Albo weźmy takie muchy. Natrętnie brzęcząc, nie pozwalają zasnąć, a chodząc po wszystkim, mogą roznosić zarazki. Świat bez tych owadów, podobnie jak bez wielu innych, z którymi walczymy, uznając je za szkodniki, byłby wygodniejszy, milszy, bezpieczniejszy. Tylko czy aby na pewno? Nie doceniamy roli owadów, często też nie znamy i nie rozumiemy ich ziemskiej misji. A faktem jest, że bez nich my, ludzie, byśmy sobie po prostu nie poradzili. Ich świat jest niezgłębiony, bogaty, fascynujący. Podobno na każdego człowieka przypada aż 250 mln sztuk owadów, co daje masę ok. 300 kg!
Ale wróćmy do wspomnianego już komara. Oto naukowcy przeanalizowali budowę ssawki, którą przebija skórę, by skonstruować lepszą igłę do iniekcji podskórnych i prowadnicę ułatwiającą wszczepienie stymulujących elektrod do mózgów chorych na parkinsona. Fenomenalne właściwości ma też ślina wstrzykiwana przez komara. Zawiera enzymy zmniejszające krzepliwość krwi, na bazie których naukowcy chcą stworzyć lek przeciwzakrzepowy pomagający w leczeniu chorób układu sercowo-naczyniowego. Nie zapominajmy też, że larwy komarów są wysokokalorycznym pokarmem żab i ryb.
A tak nielubiane przez nas larwy much pochłaniają olbrzymie ilości padliny i odchodów, co czyni je doskonałymi czyścicielami natury. Niektóre gatunki bywają też wykorzystywane do oczyszczania ran, bo żywią się tylko martwą tkanką. Dorosłe osobniki stanowią pokarm wielu owadożernych zwierząt, nie wspominając już o właściwościach zapylających. A to tylko czubek wielkiej piramidy funkcji, które pełną te stworzenia w przyrodzie.
Niestety naukowcy zaobserwowali, że od kilkunastu lat następuje prawdziwa apokalipsa w świecie owadów. W miejscach, gdzie do tej pory było ich zatrzęsienie, populacje tych żyjątek zmniejszyły się nawet o 80 proc. Wymierają też całe gatunki na niespotykaną dotąd skalę. Oczywiście konsekwencje tego stanu rzeczy są nie do oszacowania. I właśnie temu tematowi poświęcamy nasz okładkowy materiał ze str. 22. Zdaję sobie sprawę, że w dobie koronawirusa, który wywrócił nasz świat do góry nogami, trudno skupić uwagę na innym problemie, jakkolwiek byłby on ważny. Wysyłając to majowe wydanie National Geographic do druku na początku kwietnia, niestety nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja w naszym kraju, kiedy dostaniecie Państwo numer do ręki. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że najgorsze chwile będą już wówczas za nami, a Państwo w zdrowiu przetrwają ten trudny czas. Niezmiennie po raz kolejny dziękuję, że jesteście z nami.